środa, 10 października 2012

17. Wśród mgły i deszczu

Wybaczcie mi ten długi okres ciszy. Naprawdę, naprawdę przepraszam.


Mikołaj zaparkował pod rodzinnym domem swojego chłopaka. Miał zabrać go na randkę, którą sam zaplanował, miał też dla Darka niespodziankę. Rodzice postanowili zwolnić mu na jeden wieczór mieszkanie, żeby mógł w końcu spędzić trochę czasu z rudzielcem sam na sam. Darek zdobył sobie sympatię jego rodziców, tak samo jak i jego babci. Staruszka wychwalała go pod niebiosa. Był zdziwiony, bo jeszcze nikogo, z kim się umawiał tak nie polubiła, a teraz nie było dnia, żeby nie wypytywała go o Darka. Zadzwonił do drzwi, poprawiając jeszcze fryzurę.

- Cześć. - Rozczochrany Darek przywitał go buziakiem w usta. - Wchodź. Dopiero wziąłem prysznic, więc będziesz musiał chwilę zaczekać.

- Okej - posłusznie wszedł do środka, zatrzymując się w przedpokoju. - To ja zrobię sobie herbatę, co?

- Pewnie - odparł. - Zrób też dla mnie, dobra?

- Oczywiście, co tylko chcesz.

Darkowi było głupio. Bardzo głupio. Bo Mikołaj był taki radosny, a on chciał to zniszczyć. Niekoniecznie tego wieczoru, choć przed przyjściem blondyna miał taki zamiar i najszczersze chęci... Tylko czy to byłoby rozsądne z jego strony? Tworzyli razem udany związek i nie było żadnego powodu, dla którego miałby to zakończyć. Choć w sumie był jeden i to bardzo istotny, Adrian. Chłopak odgarnął rude włosy z czoła, zapiął ostatni guzik kraciastej koszuli i ruszył na dół. W kuchni przywitał go zapach malinowej herbaty i widok krzątającego się blondyna. Deszczowy sierpień tworzył idealną atmosferę do rozmów przy gorącym napoju. Na stole czekał już jego kubek, usiadł więc na swoim miejscu, obejmując naczynie dłońmi. Zaraz pojawił się przed nim talerz z korzennymi ciasteczkami, a chłopak usiadł naprzeciwko niego, wcześniej stawiając na stole cukierniczkę i łyżeczkę.

- Przejdziemy się po filmie do mnie? - zapytał, ostrożnie siorbiąc płyn, aby nie sparzyć języka. - Rodzice wyjechali - uniósł znacząco brwi.

- A babcia? Myślałem, że nie lubisz, gdy twoja babcia słucha - wyszczerzył się mimowolnie.

- Babcia dziś spotyka się z przyjaciółkami - sprostował, odpowiadając mu tym samym.

- To okej - odpowiedział, choć jego podświadomość kazała mu zaprzeczyć. Czy to nie było czymś na wzór...zdrady? Nie, nie! Owszem, chciał być z Adrianem, ale teraz spotykał się z Mikołajem, więc wszystko było w porządku. Czy tak? Zmarszczył brwi, mając mętlik w głowie.

- Darek? - Mikołaj upomniał się o uwagę, po chwili dziwnej ciszy.

- Och, wybacz - ocknął się. - Zamyśliłem się.

- Hm? O czym myślałeś?

- O tobie.

- Wszystko okej?

- Jasne - odparł, siląc się na uśmiech. W tym momencie nie wyobrażał sobie, że miałby rzucić Mikołaja.




Wrócił do domu wczesnym rankiem. Trochę wczoraj wypili, więc nie chciał wracać po nocy, a i Mikołaj nie mógł go odwieźć. Zresztą, było mu wygodniej w szerokich ramionach blondyna, niż samemu w łóżku. Co prawda Adrian był całkiem blisko, ale jednak po drugiej stronie pokoju. Z myślą, że chciałby kiedyś zasnąć obok niego, wkroczył do kuchni, aby zrobić sobie jakieś śniadanie. Tam siedziała już Paulina, która popijając sok, zawzięcia wpatrywała się w ekran laptopa. Gdy zobaczyła chłopaka uśmiechnęła się szeroko.

- Jak tam noc z kochankiem?

- Udana - wypalił, wstawiając wodę na kawę.

- No, ja myślę - zachichotała radośnie. - Miałam nikomu nie mówić, żeby nie zapeszać, ale ja też się z kimś spotykam.

- Serio? - uśmiechnął się do niej. - Kim jest ten szczęściarz?

- Jest cudny, mówię ci - westchnęła, rozmarzona. - Ma na imię Karol.

- Widzisz, mówiłem ci, że i dla ciebie się ktoś znajdzie - szturchnął ją ramieniem, gdy już usiadł obok z gotową kawą.

- Ale Adrianowi będzie smutno - wydęła usta. - Jest jedynym singlem w domu.

- I on już niedługo kogoś sobie znajdzie - powiedział, mając jednak nadzieję, że nic takiego nie nastąpi.

- Wiesz, ja bym go z chęcią przygarnęła, ale to mój kuzyn w końcu - zażartowała. - No i mam Karola.

- Jasne - pokiwał głową.

- A co ty myślisz o Adrianie, hm? - zaczęła. - Podoba ci się choć trochę?

- A co? - zacisnął usta.

- Nic - wzruszyła ramionami. - Tak pytam, w ramach podtrzymania tematu. Mi tam się podoba.

- Mnie też - przyznał trochę niepewnie.

- Oho - wyszczerzyła zęby.

- Jezu, od razu sobie jakieś głupoty wymyślasz - przewrócił oczami.

- Tak tylko mówię. Mnie się wydaje, że on jest gejem - palnęła. - Co myślisz?

- Czemu ci to w ogóle do głowy przyszło? - uniósł brew, będąc jednak pod wrażeniem dziewczyny. Chyba, że Adrian powiedział jej o sobie, ale w to śmiał wątpić...

- Nie wiem, tak jakoś. Ale to ty masz w końcu ten cały gejradar, nie? Myślisz, że jest?

- Nie jest - odparł.

- Hmm... Nie wiem. Ja tam się nie zdziwię, jak chłopaka do domu przyprowadzi.




Adrian zszedł na dół, od razu kierując się do kuchni, aby pogadać z Judytą. Chcieli zorganizować sobie ze znajomymi wypad nad morze, w końcu były wakacje, i niezbędna mu była zgoda kobiety. Podejrzewał jednak, że nie będzie miała nic przeciwko, tak samo jak Przemek. Byli dość wyluzowani, jak na swój wiek.

- Co gotujesz? - wpadł do, wypełnionego zapachami, pomieszczenia. Judyta sterczała przy garnku, doprawiając zawartość i podśpiewując pod nosem. Usłyszawszy chłopaka odwróciła się, trochę wystraszona, i  uśmiechnęła do niego.

- Zwykłą zupę - wzruszyła ramionami. - Nie mam siły na przygotowywanie jakichś uczt, ale nakarmić was trzeba.

- Trzeba, trzeba - pokiwał głową. - Ale słuchaj, mam pytanie.

- No? - spytała, próbując zupy. Najwyraźniej stwierdziła, że jest za mało słona, bo po chwili dodała jeszcze trochę przyprawy.

- Znasz Michała?

- No, raczej - uniosła brwi, zdziwiona pytaniem.

- Sorry, głupio gadam - poprawił się. - W każdym razie, ja, Michał i jeszcze kilku innych naszych znajomych, chcielibyśmy sobie urządzić taki wypad wakacyjny. Nad Bałtyk.

- A co to za znajomi?

- Nie znasz wszystkich, ale kilkoro chyba kojarzysz. Agnieszka, Marek, Kacper.

- Agnieszka? Ta miła szatynka? - zapytała. - Wiesz, że ja z jej mamą do klasy chodziłam?

- Tak? - uśmiechnął się, przeczuwając pozytywną odpowiedź.

- No, nawet byłam na chrzcie tej małej - pokiwała głową. - A co tam, jedź. Masz moje pozwolenie. Tylko żadnych łupot tam nie wyprawiaj.

- Nigdy - zarzeknął. - Dzięki w każdym razie.

- To nic, to nic. Musisz się wyszaleć, młody jesteś - uśmiechnęła się, otwierając szafkę i wyjmując z niej talerze. - Idź umyj ręcę. I zawołaj Paulinę.

- Pomóc ci z tym? - wskazał na naczynia.

- Nie, ja już sobie poradzę - machnęła ręką. - Idź myć ręce, żebyś się jakiegoś choróbska nie nabawił.

- Okej. I jeszcze raz dzięki, jesteś cudowna - powiedział i pocałował kobietę w policzek.

sobota, 1 września 2012

16. Wśród mgły i deszczu


- Hej. - Darek z westchnieniem usadowił się na kanapie obok Adriana. Był przybity, bo nic nie wyszło z pracy, o którą się starał. Świat się w sumie nie kończył, ale i tak był nieźle zmarnowany.

- Jak tam? - zaciekawił się chłopak. - Dobrze poszło?

- Nie - tępo wbił wzrok w telewizor. Brunet oglądał jakiś nieznany mu serial.

- Nie? - zdziwił się. - Żartujesz?

- Coś za bardzo wierzysz w moje umiejętności.

- Ale czemu? Przecież jesteś świetny! - powiedział nerwowo, obserwując rudzielca. A tak chciał pomóc...

- Woleli kogoś bardziej doświadczonego. Po prostu - wzruszył ramionami.

- To gdzie to doświadczenie w ogóle zdobywać, jak wszędzie takie bezsensowne warunki stawiają? - warknął.

- Nie wiem. W każdym razie to nic i tak dzięki za pomoc - uśmiechnął się do chłopaka. - Rozejrzę się po kawiarniach, może tam coś się dla mnie znajdzie.

- Pomogę - zarzekł się.

- Nie musisz przecież.

- Ale chcę - jęknął. - Popytam tu i tam. Nie jest ci przykro? - oparł rękę na oparciu skórzanej sofy.

- Hm? - mruknął. - No, trochę tak. Myślałem, że serio może mi się udać.

- Ale nie rezygnuj. Możesz zapytać w teatrze, domu kultury.

- Chciałabym taką pracę - westchnął, wpatrzony w Adriana.




- Michał, co z tym twoim wujkiem?

- Ja wiem, Adrian, ja wiem - podniósł ręce w obronnym geście - ale wiesz, to nie zależało tak do końca od niego. Z niego żaden tancerz w końcu. Kierował się opinią innych, nie?

- No, rozumiem - przytaknął. W końcu to nie była wina Michała, chciał pomóc.- Ale chyba i tak jest dobrze. Wiesz, między mną a Darkiem.

- A co, wydarzyło się coś? - zainteresował się.

- No nie, ale wydaje mi się, że wiesz, nie jestem na straconej pozycji.

- Wiadomo.




Darek z westchnieniem sięgnął do ust swojego chłopaka, aby złączyć ich wargi w namiętnym pocałunku. Siedząc na kolanach blondyna, jedną dłoń oparł na szerokiej klatce piersiowej , zaś drugą szczelnie oplótł jego szyję.
Dłoń Mikołaja, dotychczas spoczywająca na darkowym udzie, teraz przesunęła się w górę, zatrzymując na kroczu rudzielca. Zaczął masować penisa Darka przez materiał spodni, napawając się coraz to słodszymi jękami, zduszonymi przez jego własne usta.

- Czekaj. - Chłopak westchnął , powstrzymując wkradającą mu się do bokserek rękę.

- Co? - Blondyn sapnął, ponaglając go.

- Nie możemy tu...

- Przecież chcesz - wydyszał do jego ucha.

- Ale Adrian - jęknął. - Nie mogę, przecież to też jego pokój.

- Nie ma go tutaj - warknął, czując złość na samo wspomnienie bruneta. Dodatkowo w jego spodniach odznaczał się już spory wzwód.

- I tak nie mogę - odsunął się. - Przepraszam.

- O co ci chodzi? - syknął. - Co, może już mi rogi z tym idiotą przyprawiłeś?

- Co ty mówisz - pokręcił głową z niedowierzaniem. Jak Mikołaj mógł zarzucać mu coś takiego?

- Nie chcesz ze mną seksu, to może on cie już zaspokoił, co? - prychnął.

- Zamknij się albo wyjdź - podniósł głos.

Mikołaj westchnął głęboko, ściskając skronie. Te słowa skutecznie ostudziły buzujące w nim emocje.

- Wybacz.

- Ty byś, do cholery, chciał uprawiać seks w pokoju swojej babci?

- Nie - parsknął śmiechem. - Ale mam problem - wskazał na swoje spodnie.

- Łazienka ci pasuje? - rzucił krótko i wstał, ciągnąc chłopaka za łokieć.




- Darek, wszystko w porządku? - Judyta wyjrzała z kuchni, kiedy zamknęły się drzwi za Mikołajem.

- Ale z czym?

- Słyszałam waszą kłótnię - odparła. - Ale chyba jest okej? Nie wyglądaliście na skłóconych.

- Mała sprzeczka, to nic - machnął ręką, choć wcale nie był co do tego przekonany. Miał tylko nadzieję, że kobieta nie usłyszała każdego słowa i nie wiedziała, dlaczego w ogóle ta kłótnia powstała.

- Skoro tak mówisz - odpowiedziała, nieprzekonana.

- Serio.

- Słyszałam, co on o tobie mówił - westchnęła. - Sądziłam, że to fajny chłopak. Martwię się.

- Niepotrzebnie, wszystko dobrze - zacisnął usta.

- I wspomnieliście o Adrianie - dodała, a Darkowi stanęło serce.

- Wiesz, nie wierz w to, co on mówił... Mnie i Adriana nic nie łączy. Przecież on nawet nie jest gejem.

- A - zaczęła - nie wydaje ci się, że Adrian może coś do ciebie czuć?

- Co niby? - zaśmiał się nerwowo.

- To widać jak na dłoni - kontynuowała, na co rudzielec westchnął głośno.

- Jesteśmy przyjaciółmi.

- Z twojej winy, on chciałby czegoś więcej.

- A to czego ja chcę jest nieważne? - sapnął. Był po prostu zdenerwowany... Judyta nie mogła dowiedzieć się od niego, przecież to była indywidualna sprawa Adriana. On sam musiał być gotowy.

- Wiesz, że nie o to chodzi. Adrian to wspaniały chłopak.

- Ale on nie jest mną zainteresowany! Nie jest gejem - wrócił do swoich zapewnień.

- A gdyby był? - splotła ręce pod biustem.

- To... Pewnie tak - burknął.

- Co tak? - uniosła brwi.

- Spróbowałbym. - Sam nie wiedział o co mu chodziło. Bo przecież Adrian był gejem i był nim zainteresowany, a Darek nic z tym faktem nie robił. Tylko czekał, aż chłopak w końcu odpuści i zacznie się spotykać z kimś innym, pewnie o niebo lepszym od niego samego. Bo bruneta było na to stać. Tylko czy Darek zasługiwał na kogoś takiego jak Adrian?

- Co ty gadasz? - spytała, niemal odczytując myśli rudzielca. - Przecież jest!

- Skąd możesz to wiedzieć? - nie wiedział, jak dalej może kryć Adriana.

- Wiesz co on mi powiedział? Że jesteś cudowny - uśmiechnęła się delikatnie. - I jeszcze wiele, wiele innych rzeczy o tobie. I to, że jest gejem też mi powiedziała. Nie żebym się tego nie domyślała...

- A - burknął, trochę zbity z tropu. - Powiedział ci?

- Tak, ale Darek, nie myśl, że on chciał na ciebie jakoś przeze mnie wpłynąć. Błagał mnie wręcz, żebym nic w tym kierunku nie robiła - prychnęła pod nosem. - Ale musiałam, bo aż żal mi na to wszystko patrzeć. Przecież wy do siebie pasujecie jak ulał!

- I co ja mam niby zrobić? - zapytał.

- Jak to co? - rozłożyła ręce. - Przecież to oczywiste!

- Ale Mikołaj...

- On Adrianowi nie sięga do pięt - odpowiedziała, choć nie do końca tak czuła. Musiała jakoś przemówić rudowłosemu do rozumu, a że kosztem Mikołaja... Lubiła chłopaka, ale co miała zrobić?

- Tak bez powodu?

- Przecież masz powód, Adriana.

W tej chwili Darek poważnie zaczął zastanawiać się nad koniecznością rzucenia Mikołaja. Tylko jak?



sobota, 18 sierpnia 2012

15. Wśród mgły i deszczu


Adrian w pośpiechu zbierał się do szkoły. Pięciominutowa drzemka zamieniła się w piętnastominutową i był już o krok od spóźnienia. Normalnie pewnie odpuściłby sobie pierwszą lekcję, ale powoli zbliżal się koniec roku i musiał jeszcze poprawić niektóre stopnie, żeby jego świadectwo prezentowało się przyzwoicie. Nie chciał dawać powodów do wstydu swoim opiekunom. I rodzicom też nie, bo choć nie było ich już przy nim, nadal był ich synem. Wkrótce mijały cztery miesiące od ich wypadku. Zaplanowali już z Judytą, że pojadą na kilka dni do jego rodzinnego miasta. Odwiedzą grób, zobaczą co u ich bliskich. Cieszył się, że będzie mógł spędzić tam trochę czasu.

- Może cię zawiozę? Autobus ci zaraz ucieknie, a nawet jeszcze nie zjadłeś - zaproponował Przemek, pałaszując jajecznicę.

- Tak? - odparł niepewnie. - Nie będzie problemu?

- Nie, co ty. Do pracy mam dopiero na dziesiątą, więc mogę.

- To ja też się zabiorę - wtrąciła Paulina, ciesząc się z kilku dodatkowych minut.

- Dobra, dobra.

- Zrobisz zakupy, kochanie? - Judyta krzątała się po kuchni, starając się dogodzić domownikom. Co chwilę dokładała na stół nowe smakołyki.

- I co jeszcze? - westchnął , czując jednak, że będzie musiał poddać się woli partnerki. Jakoś nie bawiła go wizja siebie w supermarkecie.

- To ja ci napiszę czego potrzebuję.

- Hej, hej, nie zgodziłem się!

- Ja nie mam czasu się tym zająć - dopowiedziała, szukając po szufladach długopisu.

- No i dobrze. W końcu od czego są faceci, nie? - zachichotała blondynka, biorąc ostatni łyk herbaty. Z impetem odłożyła pustą szklankę na stół.

- Racja, córeczko, racja - zawtórowała jej.

- Kobiety. - Przemek przewrócił oczami. - Dobra, zbierajcie się.

- Ta, kobiety są dziwne - potwierdził Adrian. - Zdecydowanie. Faceci są milon razy bardziej normalni.

- No co ty nie powiesz?

- No, idziemy? - Przemek pomachał kluczami do samochodu.

- Jasne, tylko skoczę po plecak - zerwał się z krzesła.

- Ja muszę jednak przebrać tę bluzkę - oświadczyła dziewczyna, pędząc za brunetem.

- Jezu - jęknął, na co jego ukochana pokręciła głową, chichocząc. - Co za dzieci...

- Wymarzone - odparła z uśmiechem, całując go w policzek i wręczając listę zakupów.





- Wiesz co, Adrian? - Michał wywijał nogami, siedząc na parapecie szkolnym. W rękach obracał książkę do fizyki, nie był jednak zbytnio zainteresowany jej treścią.

- Nie wiem.

- A chcesz wiedzieć? - zapytał tajemniczo.

- Hm, nie - wyszczerzył się.

- A tam, chcesz! - prychnął. - Powiem ci.

- To słucham.

- Mówiłeś, że Darek chciał jakąś pracę.

- A co, masz coś? - zainteresował się, od razu patrząc przychylniej na długowłosego.

- I wiesz, ja, jako wspaniały przyjaciel, postanowiłem w tej sprawie zadziałać.

- Mów, a nie głupoty gadasz - pogonił go.

- Już, już. Mój wujek ma szkołę tańca i akurat potrzebuje instruktora - wyjaśnił. - Ale wiesz, takiego na najwyższym poziomie, a nie jakiegoś uczniaka.

- No, rozumiem - pokiwał głową.

- Dam ci numer. Niech Daruś zadzowni i powoła się na mnie. Zarobisz kilka punktów - zachichotał, za co dostał kuksańca w brzuch. - Może tym razem dostaniesz całusa w usta? - spróbował jeszcze ponabijać się z bruneta, ale pod jego morderczym spojrzeniem zrezygnował.

- Daj mi ten numer. I dzięki, Michał.

- Aw, spoko. - Czarujący uśmiech pojawił się na twarzy chłopaka. - A po co mu w ogóle ta praca? Na wakacje?

- No, raczej tak - podrapał się po policzku. - Mówił, że chce wynająć mieszkanie, więc przydałoby mu się trochę zarobić.

- I nie smutno ci? Wiesz, że nie będziesz go miał dwadzieścia cztery godziny na dobę.

- Nie wiem - wzruszył ramionami. - Co z tego, jak on i tak mnie nie chce.

- Chce, chce. Musi się tylko między wami wszystko ułożyć.

- Wszystko jest okej, więc co ma się układać?

- Myśł co chcesz, ja tam jestem pewien, że mu się podobasz - posłał przyjacielowi wspierający uśmiech. - A nie martwi cię to, że on może chcieć zamieszkać z tym całym Mikołajem?

- Cholera - mruknął. - Nie myślałem o tym.

- Musisz wybadać sytuację. Nie możemy pozwolić na to, żeby oni razem mieszkali.






- Dzięki - powiedział, kiedy Judyta postawiła przed nim talerz z obiadem. W odpowiedzi otrzymał od kobiety pogodny uśmiech. Od razu wziął się za pałaszowanie. Był potwornie głodny. - Judyta?

- No?

- Wiesz, że Darek chce się wyprowadzić, nie? - spytał.

- To wiem, ale po co, to ja już nie mam pojęcia. Przecież mieszkając z nami będzie miał lżej - zmartwiła się. - Nie będzie musiał przejmować się opłatami, jedzeniem. Oczywiście dawalibyśmy mu jakieś tam pieniądze, ale przecież to duże koszty, a mamy jeszcze was. Ta dzisiejsza młodzieć... Tak szybko chcą się usamodzielnić.

- A on zamieszkałby sam? - przeszedł do sedna.

- Wiesz, myślę, że raczej ze współlokatorem. Zawsze przecież lepiej ciąć koszty na pół - zauważyła. - A może z Mikołajem.

 - Powiedział ci to?

- Nie, ale przecież to dobry pomysł.

- Ale nie wspominał, że chce z nim zamieszkać? - dociekał.

- Nie, Adrian - pokręciła głową. - Nie wspominał.

- Dobrze - odetchnął w duchu.

- Dlaczego dobrze? - zmarszczyła brwi. - Przecież byliby szczęśliwi, mieszkając wspólnie.

- A, nieważne.

- Adrian... Wybacz moją dociekliwość i bardzo cię przepraszam, jeżeli cię jakoś urażę, ale mam wrażenie... - wzięła głęboki oddech. - Czy między tobą a Darkiem coś jest?

- Um...nie ma - odparł zgodnie z prawdą, będąc jednak nieźle zaskoczony pytaniem Judyty.

- Na pewno? - nie dowierzała. - Bo ja już od dawna się nad tym zastanawiam. Od kiedy on ci o sobie powiedział to wiesz... Wyczuwam między wami coś takiego.

- Naprawdę nie ma - sapnął.

- Ty jesteś zazrosny o Mikołaja, czy tak? - Nadal upierała się przy swoim. Adrian nie odpowiedział, wbijajać wzrok w talerz. - Czujesz coś do Darka?

- Może - mruknął, czując, że może jej zaufać. Nie chciał jej oszukiwać.

- Jezu, Adrian - westchnęła. - Jak to się stało?

- Normalnie. Darek jest...cudowny.

- Jest, ja się z tym zgadzam. Pewnie, że jest - pokiwałą głową. - Ale kiedy to się stało? Kiedy to poczułeś?

- Już na początku coś zaczęło się ze mną dziać - wyznał.

- Rozumiem. On o tym wie?

- Wie.

- I co? Mimo, że wie spotyka się z Mikołajem? - zdenerwowała się. - Dlaczego nie da ci szansy?

- Po prostu mu się nie podobam - westchnął, nie chcać, żeby kobieta próbowała jakoś wpłynąć na rudzielca.

- Co ty pleciesz, Adrian? On cię uwielbia! - rozłożyła ręce, widząc dziwny wzrok ciemnowłosego. - A co, myślałeś, że nawet cie nie lubi?

- Nie, tylko ja... Nie wiem - burknął.

- Nie pojmuję jak on może cię odrzucać! Mikołaj co prawda jest fajnym chłopakiem, ale ty go bijesz na głowę!

- Ale nie mów Darkowi, że w ogóle ci powiedziałem - poprosił.

- Ktoś musi mu przemówić do rozumu przecież!

- Proszę - powiedział błagalnie.

- No, dobrze - przytaknęła z żalem. - A jak w szkole? Co z matematyką? - zmieniła temat, nie chcąc już stresować chłopaka.

- Może wyrobię na tę czwórkę, muszę tylko zrobić dodatkowe zadania - odparł, odkrywając, że przez tę rozmowę makaron kompletnie wystygł. Cóż, będzie musiał nacieszyć się zimnym.

- Naprawdę? To świetnie - pokiwała głową z uznaniem.

- Hej. Ja tylko na chwilę, zaraz mam zajęcia - uśmiechnięty Darek wpadł do kuchni. - O, spaghetti widzę jest na obiad.

- Zaraz ci nałożę.

- Dzięki wielkie - odparł, siadając obok Adriana.

- Darek, wspominałeś mi kiedyś coś o tym, że szukasz pracy, nie? - Adrian zaczął szukać karteczki, na której Michał zapisał mu numer. Wcisnął ją gdzieś w przednie kieszenie jeansów.

- Tak - przytaknął.

- To słuchaj, wujek Michała ma szkołę tańca i szuka nauczyciela.

- Serio? - wziął numer. - Miałbym jakieś szanse? W końcu nie tańczę tak długo...

- Jasne, musisz tylko pokazać, jaki jesteś dobry. A jesteś.

- Nie wiem - zaśmiał się. - Ale dzięki, Adrian. Jesteś cudowny, wiesz?

Judyta z iskierkami w oczach wpatrywała się w ten obrazek. Dlaczego oni nie byli razem? Przecież tak niesamowicie do siebie pasowali! Pożałowała obietnicy, którą złożyła Adrianowi. Najchętniej wbiłaby rudzielcowi ostrym narzędziem do głowy pewne fakty. Westchnęła głęboko, nakładając na talerz jedzenie i położyła go przed Darkiem, tym samym przerywając chłopakom wpatrywanie się w siebie maślanymi oczami.

- Proszę - wręczyła mu widelec.

- Dziękuję. - Z apetytem wziął się za jedzenie.




- Okej, dziękuję panu - pożegnął się, kończąc połączenie. Spojrzał radośnie na Adriana, który teraz wpatrywał się w niego uważnie.

- I jak?

- Mam jutro rozmowę. Powiedziałem, że jestem od Michała, tak jak radziłeś, i facet od razu stał się bardziej pozytywnie nastawiony. Nie wiem co on mu na mój temat nagadał - pokręcił głową. - Że na Broadwayu tańczyłem, czy co?

- Ta, można się tego po nim spodziewać - zarechotał. - Na pewno ci się uda.

- To się okaże, ale dzięki za wiarę we mnie - odparł, rozpływając się. Adrian był mistrzem w prawieniu komplementów.

- Darek, po co ci w sumie ta praca?

- Mówiłem ci - odparł. - Ale w sumie to nie wiem czy się zdecyduję. W domu będę miał lżej - wzruszył ramionami.

- Byłoby fajnie, gdybyś nadal tu mieszkał - powiedział spod przymkniętych powiek. Był wygodnie rozłożony na brzuchu, a głowę opartą miał na poduszce.

- Mówisz? - uśmiechnął się. - Chyba tak zrobię. Ale muszę mieć pracę, nie chcę żerować na tacie i Judycie.

- A Mikołaj? Nie chcieliście zamieszkać wspólnie?

- Nie gadaliśmy o tym - odpowiedział obojętnie. - Wolę mieszkać z tobą, wiesz?

- Tak?

- Tak.